Kamil Gradek został złapany na ostatnich metrach World Tourowego wyścigu EuroEyes Cyclassics Hamburg. Zawodnik VERVA Activejet Team uciekał od samego startu, ale ostatecznie o zwycięstwo powalczyli sprinterzy. Triumfatorem został Francuz Nacer Bouhanni z Cofidisu.
Już na pierwszym kilometrze do ataku ruszył Kamil Gradek, a wraz z nim odjechali Alessandro De Marchi (BMC Racing Team), Maxat Ayazbayev (Astana), Matteo Montaguti (Ag2r), Matej Mohoric (Lampre – Merida) i Lukas Pöstlberger (Bora-Argon 18).
Współpraca układała się bardzo dobrze i zawodnicy szybko zaczęli budować przewagę. W pewnym momencie wynosiła ona już 7 minut i peleton zaczął przyspieszać. Uciekinierzy jechali jednak równie mocno i nie pozwolili na to, aby główna grupa zbliżała się zbyt szybko.
W międzyczasie zaczął padać deszcz i doszło do kilku kraks w peletonie. Leżeli m.in. Adrian Banaszek, Jiri Polnicky i Jonas Koch. W World Tourowym debiucie pecha miał też Norbert Banaszek, który złapał gumę w niezbyt dobrym momencie.
Pomimo zbiegu nieszczęśliwych wypadków Gradek nadal dzielnie jechał na czele. Gdy na 40 kilometrów do mety przewaga spadła do 2 minut 40 sekund, wydawało się, że peleton nie da szans uciekinierom.
Zgodna praca pozwoliła dojechać grupie Gradka do ostatnich 10 kilometrów z przewagą jednej minuty. Była realna szansa na dojechanie do mety. Gradek atakował jeszcze na ostatnim kilometrze, ale peleton był bezlitosny i złapał go na zaledwie 250 metrów przed metą.
- Takie jest kolarstwo, ciężkie i bezlitosne. Dałem z siebie wszystko, czułem się dobrze i wierzyłem do końca, że uda nam się dojechać. W Hamburgu byli z nami sponsorzy ze Stara i byłoby super zrobić im, sobie, jak i całej drużynie prezent. Cóż będziemy próbować dalej - powiedział Gradek.